21 kwietnia 2015 mój czternastoletni syn popełnił samobójstwo Powiesił się Nie miał depresji nie miał problemów z kolegami uczył się przyzwoicie tylko się zdenerwował
Tak po prostu wkurzył się i się powiesił Nie chciał umrzeć On się tylko zdenerwował Taki impuls Akurat był sam w domu Wyszłam na dwie godziny w słoneczne kwietniowe popołudnie z młodszym synem na rower Zostawiłam moje starsze szczęście w bardzo dobrym humorze wrócił z kina w szkole była trzydniowa przerwa… Jak wyglądało moje życie „PRZED” ? Teraz nie ma to znaczenie. Teraz ważne jest, jak wrócić do życia „PO”.
Złe wiadomości szybko się rozchodzą Przyjechała rodzina, wokół najbliżsi znajomi, przyjaciele i szybka diagnoza: ona sobie nie poradzi. Ona, czyli ja, matka. Nie ma czasu, psycholog, psychoterapeuta, grupy wsparcia, „bierzesz leki?”,”jak się czujesz?” – to Ci najbliżsi. Ci nieco dalsi (również życzliwi)- „wiesz, jak tak z boku na ciebie patrzę…” I teraz bądź tu mądra , nie chcąc martwić najbliższych mówię „daję radę, jest ok”, a zgodnie z oczekiwaniami otoczenia spuszczam głowę i wdziewam czarną szatę. A w sercu? Jedyne czego pragnę to nie czuć, nie mieć świadomości, nie myśleć, nie pamiętać, nie śnić. Sposób jest bardzo prosty – alkohol. Co stoi na przeszkodzie? Michał – młodszy syn.
Czy tęsknota może zmęczyć? Co zrobić z taką tęsknotą, która nie będzie mieć happy endu? Czy jeżeli ją zduszę, stłamszę, pokonam to zastąpią ją wyrzuty sumienia? Co lepsze: tęsknota bez happy endu czy wyrzuty sumienia? I tak najtrudniejsza jest świadomość.