Z odmętów świadomości. Kilka słów o tym, o czym nie mówi się na co dzień. Niejednokrotnie, w swoim otoczeniu spotykałam się z osobami, które mówiły lub pisały, że mają myśli samobójcze albo depresyjne. Nie miałam pojęcia, jak powinnam się zachować.
Czy zwykłe „wszystko się ułoży”, będzie w porządku? Wydaje mi się, że nie, że to za mało. Gdy zaproponuję spotkanie i wysłucham tej osoby, będzie w porządku? Tylko czy będę w stanie jej pomóc? Czy bez wiedzy i swego rodzaju kwalifikacji, mogę pomóc i przy tym nie zaszkodzić? Zazwyczaj czuję się, wtedy jak na polu minowym, jeden zły krok i nastąpi wybuch. Jak powinnam zareagować, co powiedzieć, jak się zachować? Nic mi nie wiadomo na ten temat. Aktualnie, jedyne, co mogę zaproponować to, to że gdy ta osoba będzie mnie potrzebować, zawsze może na mnie liczyć. Pomagając przy kampanii, zaczęłam się zastanawiać, jak to było w moim otoczeniu, w szkołach, do których chodziłam. Najwięcej chyba o samobójstwach pamiętam z gimnazjum. Nie dlatego, że ktoś o tym mówił, ale dlatego, że kilka osób, które znałam, dokonały próby samobójczej albo myślały o niej. Wydaje mi się, że były to próby zwrócenia na siebie uwagi. Nie pamiętam jednak, aby ktokolwiek w szkole mówił nam o tym, jak powinniśmy się zachować, czy co zrobić. Temat chwilę był „aktualny”, ale następnego dnia wszyscy już przechodzili do dawnej rutyny. Statystyki i osoby nam obce, nie przykuwają naszej uwagi, sprawiają, że temat jest nam daleki, dopiero gdy „zagrożenie” staje się namacalne, wzbudza emocje.
Samobójca jest słaby czy silny? Jak duży musi mieć problem, aby chcieć odebrać sobie życie? Każdy z nas indywidualnie postrzega swoje problemy, to co komuś wydaje się „małe”, dla innych może być „ogromne” i na odwrót. Kim jestem, aby to oceniać. Czym jest owa słabość, a czym siła? Czy siłą jest chęć przetrwania, czy determinacja do odebrania sobie życia?